Po dopłynięciu do brzegu, udajemy się bezpośrednio do znajdującej się tuż przy przystani wypożyczalni aut. Następnie rozbijamy namioty na pobliskim Moskenes Camping, gdzie w otoczeniu wspaniałych widoków zjadamy szybki obiad.
Nie tracąc chwili z dnia, ruszamy wreszcie na „podbój” Lofotów!!!
W odległości zaledwie 5 km od Campingu, trafiamy do urokliwej osady rybackiej pod ciekawą nazwą- Å. Miejscowość ta jest najprawdopodobniej, najkrótszą nazwą geograficzną na świecie i oznacza – „strumyk, rzeczkę, potok”. Ta niewielka norweska osada, położona na wyspie Moskensoya, słynie głównie ze sztokfiszu- suszonego na powietrzu dorsza.
Po dotarciu do wioski Å, naszym oczom ukazuje się niecodzienny widok, wspomnianego sztokfiszu. W promieniu kilkunastu metrów na drewnianych żerdziach w kształcie litery A, obserwujemy suszące się rybie głowy, o niespecjalnym wyglądzie i mało ciekawym zapachu. Okazuje się, że „od marca do maja ponad 400 000 m² Lofotów, pokryte jest suszącym się na drewnianych konstrukcjach dorszem. Rocznie na Lofotach zostaje wysuszonych ponad 16 milionów kg dorszy. Tylko tutaj udaje się go dobrze „wyprodukować”. Jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie stały podmuch słonego wiatru, jest na tyle odpowiednio suchy i na tyle chłodny, że mięso tych ryb nie zamarza. Tradycyjnie Norwegowie spożywają sztokfisze tylko raz do roku – na święta”.
Jeśli chodzi o nas, to tym razem podarujemy sobie konsumpcję tego oryginalnego przysmaku…
Po godzinnym pobycie w osadzie sztokfiszu, tego samego dnia zmierzamy jeszcze do idyllicznej wioski Hamnoya. Obok niewielkiej portowej zatoczki, zachwycamy się skupionymi tu na niewielkiej powierzchni czerwonymi domkami - rorbuer, stojącymi na skalnym wybrzeżu. Usytuowane na palach budynki, kontrastujące z charakterystyczną górą Festhelltinden - 400 m. wyglądają niczym z bajki... Pomimo późnych godzin wieczornych, słońce stale góruje na niebie. Dzień polarny jest wprost zadziwiający….