Minęły zaledwie cztery miesiące od ostatniego pobytu w Norge, a moja tęsknota za ukochanym na ziemi miejscem, nie pozwalała oderwać myśli, by wrócić tu jak najprędzej.
Kolejny ósmy już wyjazd, zaplanowany na maj, miał być tym razem urodzinowym prezentem na moje okrągłe urodziny. Uznałam, że tego typu niespodzianka, jest o wiele bardziej "bogatym" upominkiem, niż jakiekolwiek przedmioty materialne, nic nie znaczące w odniesieniu do przeżyć, jakich człowiek jest w stanie doświadczyć.
Dużym zaskoczeniem okazała się wiadomość, iż do udziału w tej dość ekstremalnej wyprawie zgłosiło się aż dwunastu chętnych. Z wyjątkiem stałej ekipy (tj. mnie, mojego męża Sebastiana, wiernych towarzyszy górskich trekkingów - Doroty, Roberta i Gosi) do naszego grona dołączyła w tym roku rodzina z Dolnego Śląska- Kasia, Damian i Klaudia, ich znajomi- Asia i Paweł oraz przyjaciele Roberta ze szkolnej ławy - Basia i Jacek.
Ogromnie cieszy mnie fakt, iż z roku na rok jest nas coraz więcej. Zdaje się, że istnieje jakiś niewyjaśniony "magnetyzm" przyciągania ludzi do tego, jakże nieczęsto odwiedzanego kraju Europy.