Po dwóch ostatnich, dość intensywnie wykorzystanych dniach, czuję że zmęczenie powoli daje mi się we znaki. Kolejny, chętnie zaplanowałabym na zwiedzanie położonego niedaleko campingu, miasteczka Svolvaer.
Prognozy pogody na najbliższe dni, nie zapowiadają się zbyt optymistycznie. Od jutra przewidywane jest załamanie warunków atmosferycznych, wobec czego…. podejmujemy kolejne wyzwanie!!!
Naszym dzisiejszym celem jest góra Floya -590 m, leżąca w północnej części Svolvaer.
Dobrze oznaczony szlak, nie jest tak bardzo wymagający, jak wejście na Reinebringen, jednakże jego pierwszy odcinek prowadzi przez ogromne, nieregularnie porozrzucane głazy. Szlak wznosi się dość szybko, stromymi sekcjami, wspomaganymi łańcuchami.
Ponad linią drzew trasa staje się nieco mniej stroma. W wielu miejscach przebiega przez śliskie odcinki błota, przeplatane wyślizganymi blokami skalnymi, na których należy zachować ostrożność.
Po półgodzinnym trekkingu, stopniowo wyłania się przed nami widok na miasto oraz słynną „Kozią Górę”- Svolvaergeita, która każdego roku przyciąga do siebie tysiące turystów, pragnących przeskoczyć z jednego „rogu” na drugi. Moc adrenaliny i dreszcz emocji, towarzyszące temu, jakże szaleńczemu wyzwaniu, często kończą się uwieńczonym sukcesem.
Mijając Svolvaergeita odbijamy lekko w lewo, kierując się dalej na Floya. Przed nami najtrudniejszy, najbardziej wymagający i błotnisty odcinek szlaku. Pionowe niemalże ściany pną się stromo ku górze. Pokryte śliskim błotem odcinki, każą zachować dystans , spokój i zdrowy rozsądek.
W końcu po dwóch godzinach marszu docieramy do grani, z której rozpościera się widok na całą okolicę. Przed nami, jak na dłoni, w całej swej okazałości wyłania się Svolvaer z górującą nad miastem „kozicą”.
Jak ja uwielbiam te momenty!!!! Uważam, że zdobycie szczytu nigdy nie jest łatwe, ale widok z niego na przeszkody, które pokonaliśmy bezcenny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zresztą sami oceńcie!