Samolot ląduje na lotnisku w Gdańsku, jesteśmy już kraju. Dziękując organizatorowi „Apetyt na Świat” za wspólnie spędzony czas i moc atrakcji, jakie zapewniono nam przez ostatnie dni, rozchodzimy się w hali odlotów. Apetyt zgotował nam nie lada niespodziankę, wszystko było dokładnie zaplanowane i przewidziane. Cztery dni pobytu na wyspie, sprawiały wrażenie przynajmniej tygodniowego zwiedzania Krainy Lodu i Ognia. Liczyliśmy na intensywne zwiedzanie, spodziewaliśmy się nieziemskich krajobrazów, niezapomnianych przeżyć i dzięki „Apetytowi” nasze oczekiwania zostały spełnione w stu procentach. Do tego wszystkiego przyczyniła się jeszcze fantastyczna, jak na tę porę roku iście wiosenna pogoda. Na Islandii zabrakło jedynie „wisienki na torcie” – zorzy polarnej, na którą wbrew pozorom , nie tak łatwo jest trafić. No cóż, nie wszystko można mieć od razu. Wychodzi na to, że jest po co wrócić….
Islandia zachwyca do granic możliwości. W każdym wymiarze spełnia moje oczekiwania, względem wyboru kierunku zwiedzania świata, w którym żyjemy. Dzika, nieprzewidywalna, niekiedy groźna zaprasza do odkrywania coraz to nowych niespodzianek, ukrytych gdzieś w głębi wyspy….
Islandia to kolejne miejsce, które mnie urzekło. Ma w sobie coś co kocham, ten północny skandynawski „klimat”, którego nikt z moich znajomych nie może zrozumieć. Sama nie wiem, co mnie tak stale ciągnie na tę Północ, może to przeszłość, a może jednak przeznaczenie….
Jedno jest pewne, wrócę tu już niebawem. Ja zawsze dotrzymuję słowa, tym bardziej, że „Apetyt na Świat” ma już kolejne plany….
https://www.apetytnaswiat.pl/