Przewidywane prognozy synoptyków, z każdym dniem stają się coraz bardziej realne. W rzeczywistości w ogóle nie byliśmy przygotowani na taką słoneczna aurę. W tej szerokości geograficznej to wyjątkowa rzadkość, nawet w podczas lata. W czasie naszych dotychczasowych wyjazdów do Skandynawii, towarzyszyła nam raczej zmienna pogoda z umiarkowanymi temperaturami, w granicach maksymalnie 17 stopni. Dzisiejszego dnia termometr wskazuje 25 stopni Celsjusza. Pełni entuzjazmu wyruszamy w kolejne doskonale nam znane miejsce w rejonie, a mianowicie na Trollstigen – jedną z największych atrakcji turystycznych Norwegii.
W sklepie z pamiątkami, moją uwagę przykuwa charakterystyczna widokówka z platformą zawieszoną nad przepaścią. Do tej pory jeszcze nigdy nie słyszałam o tym miejscu, w mojej głowie „rodzi się” myśl, aby jak najszybciej je odnaleźć. Mój mąż patrzy na mnie z niedowierzaniem twierdząc, że trasa wymaga z pewnością sporej kondycji i wytrzymałości.
Z parkingu „Drabiną Trolli” jedenastoma serpentynami zjeżdżamy w dół, prosto do miasteczka Andalsnes. Zupełnie przypadkowo zatrzymujemy się na chwilę przy stacji Esso. Tuż za nią dostrzegam tablicę informacyjną, a na niej… powiększoną widokówkę. Wygląda zupełnie identycznie, jak ta widziana kilka minut wcześniej w sklepie. To niewiarygodne, że jeszcze tego samego dnia los zaprowadził nas prosto do miejsca, które chciałam odnaleźć. Okazuje się, że widziana przez nas platforma to punkt widokowy, nosi on nazwę Romsdalstrappa med Rampestreken. Turyści schodzący ze szlaku informują nas, że trasa prowadząca do platformy wymaga sporego wysiłku i zajmuje około 4 godzin w obie strony . Postanawiamy spróbować swoich sił. Po dojściu do jednego z punktów widokowych na trasie – Nebba, decydujemy się jednak zawrócić. Dalsza bowiem droga na Romdalstrappę prowadzi po łańcuchach. Czuję niedosyt, było tak blisko….
Zwyciężył jednak zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo naszych dzieci….