Zastanawiamy się stale, jak długo jeszcze będzie pojawiać się w naszych myślach, chęć powrotu do ukochanej przez nas Norwegii. Pomimo zachęty i propozycji znajomych, odnośnie zmiany kierunku wakacyjnych planów, trudno nam podjąć nowe wyzwanie.
Problem nie tkwi w tym, że nie podołalibyśmy nowej trasie, zupełnie nieodkrytym przez nas miejscom Europy. Tu chodzi zupełnie o coś innego.
Nasza tęsknota za Norwegią jest nieprzemijająca. To swego rodzaju uzależnienie, tzw. norwegofilia. Dla nas to drugi dom, dom w którym czujemy się wyjątkowo, dom za którym bardzo tęsknimy, dom do którego zawsze z radością wracamy. Za każdym razem odkrywamy tu nowe niezwykłe miejsca, które na trwałe zapisują się w naszej pamięci...
Norwegia zaskakuje na każdym kroku, stale odsłania przed nami nowe horyzonty i zachwyca do granic możliwości...
Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko czekać i odliczać tygodnie do kolejnej wyprawy!
Przygotowania do podroży prowadzone od stycznia, zarezerwowane na prom bilety oraz wszystkie noclegi, dokładnie opracowana trasa wycieczki to już dla nas rutyna i czysta przyjemność. Największą "udrękę" stanowi za każdym razem pakowanie bagażu, bo jak wiadomo ceny w Skandynawii zastraszająco wysokie. Wyjeżdżając do Norwegii zabieramy ze sobą do auta "połowę domu" i znaczną ilość żywności z polskich hipermarketów.
Jeżdżąc już od kilku lat do Norwegii, za każdym razem powiększa się ilość członków naszej rodziny. Tym razem jedziemy w pięcioro - my - czyli Kasia, Sebastian, nasze pociechy - Julia i Hania oraz nowy członek rodziny- 1, 5 roczna sunia Margot.
Wobec zaistniałej sytuacji bagażnik naszego samochodu okazuje się mało wystarczający. Na dachu montujemy więc box i ruszamy w kolejną podroż ku nowej przygodzie...